wyjazd ok godz.9.00. Z lekkim flakiem do babci pod pompować koła i w drogę. W Szczebrzeszynie na Michalów i do pałacyku w Klemensowie.Pokręciłem się trochę i porobiłem zdjęcia. Potem droga powrotna i do kościoła w Szczebrzeszynie. Dopiero 4 osoba wskazała mi prawidłową drogę na cmentarz żydowski. Jadąc uliczkami z cmentarza spotkałem grupkę głupich lasek,które chciały papierosy,jak powiedziałem,że nie pale to one w śmiech. Jadę do Zwierzyńca. Kręcę się po nim, pstrykam fotki. Trzeba w końcu coś ciepłego zjeść,wstępuje do baru przy lodziarni i co widzę!Moja koleżanka ze szkoły. Wziąłem zupkę pomidorowa,lody. Porozmawialiśmy sobie i już mi się nie chciało wracać;D(czytaj:zastygłe mięśnie). Jeszcze na stacje po wodę i pepsi.Wracam do domku pomalutku. W Kosobudach zjadłem całą paczkę Delicji jagodowych,popiłem rozcieńczoną pepsi i tak się zbliżałem do domku. Kupiłem jeszcze banany, od których mi się już nie dobrze zrobiło na widok(czytaj:zjedzone 2 wcześniej). Ostatnie kilometry i Zamość! Zmęczony wróciłem do domu, ale jestem z siebie dumny.hehehehehehe Przyjazd ok 15.35
Planując jazdę do Tomaszowa Lubelskiego zboczyłem trochę z trasy. Skręciłem na Krasnobród. Mijam Pniówek i co widzę: poooooooodddddjaaaazzzzdy.Nie odpuszczę dojadę do docelowego miejsca. Dojechałem zrobiłem zdjęcia,wróciłem tą samą trasą. Kupiłem wodę i 3 bananki i z lekkim językiem na brodzie wróciłem do domku. Z jednej z górki zjeżdżałem 59km/h ale wjazd pod nią był bardzoo męczący.
Po nauce do poniedziałkowej maturki wsiadłem na rower. Jazda w stronę Miejscowości Karp, skręt w prawo i cały czas przed siebie. Jadę przez Boży Dar, Cześniki i utknąłem na jakimś zadupiu. Z Każdej strony pole, brak cywilizacji.
Jadę w dół tego pustkowia i się pytam jakiejś kobieciny gdzie jestem,ona mi na to, że kolonia Cześniki dolne. No to jadę dalej w nieznane. Spotykam jakiegoś dziadka i się pytam: którędy na Zamość, a on mi, że mam jechać prosto i potem na krzyżówce skręcić w prawo. Wyjechałem na jakąś w końcu normalną drogę. Zrobiłem zdjęcie pomnikowi walczącym Cześnikach. Wyjechałem w tym samym miejscu, w którym wjechałem. No to już prostą do Zamościa. Jakieś 3km od miasta patrze jedzie samochód a za nim kolarz:D. Jestem na rondzie do miasta patrze grupka dwóch kolarzy z Bełchatowa, więc się jeszcze do nich podłączam. Zaczynamy gadkę: Przyjechali na Puchar Polski. Pytają się gdzie jest bursa szkolna, ja na to, że nie wiem. No to żebym ich odtransportował na stare miasto,albo na Okrzei. Nie jeżdżąc wiele po mieście zadzwoniłem do taty z pytaniem gdzie jest ta ulica.Już wiem! Ja na przodzie i zaprowadziłem ich do ich hotelu. Podziękowaliśmy sobie za jazdę. JA wróciłem do domku szczęśliwy:D