Rano do rowerowego i do babci w sumie jakieś ok 9km.
po obiedzie runda: zamość-karp-cześniki-niewirków-miączyn-karp-zamość
Nie wziąłem aparatu a szkoda bo były by ciekawe zdjęcia. w drodze do domu tak ok.32km poczułem ból w udzie jak by mnie ktoś w niego kopnął. Prawa noga jak by była cała z kamieni. Pomyślałem, że nie dojadę i żeby zadzwonić po kogoś ale jednak nie odpuściłem i wróciłem do domu o własnych siłach. Jedyne co mnie wkurzyło to, że po drodze zgubiłem wymienną część w klocka hamulcowego. Zorientowałem się na osiedlu ale już pojechałem w trasę i jak wróciłem to część leżała spokojne przy schodach do bloku .:P
Z samego rana poćwiczyć do testu sprawnościowego na Osirze,do babci, do koleżanki i do domu. To jest już moja 50 wycieczka więc trzeba było nabić więcej niż te 15km. Zjadłem obiad i w drogę.
Droga na Krasnobród.
Chwilowy postój w Zajeździe Orzeł
W Skokówce widzę fajną figurkę:
Jazda prosto i na Żdanów i mokre. Wjazd do Zamościa od strony Płoskiego. Prosto, prosto i zatrzymałem się na Stacji PKP:
Zadowolony ze zdjęć do babci porzucać steny raz piłką lekarską.Przeszukanie komórki i znalezienie zardzewiałych szosowych hamulców i starego licznika.
Rozmowa z Babcią i pomysł: cel kolejne fotki Starego Miasta:
W drodze do domu postój przy okrąglaku na moim osiedlu by zobaczyć ciekawe graffiti:
Plan jechać do babci poćwiczyć do egzaminu sprawnościowego. Pomysł zachaczę o Rotundę,której jakoś przez 20 lat nie miałem okazji całej zwiedzić(poza byciu kilka lat temu na mszy). Zwiedzając tak najpierw z wewnątrz potem z zewnątrz znalazłem 20zł
+ cena : 51.99 z przesyłką +fajny disagne +dobra wentylacja +dobre kieszenie - nie stwierdzono
Zjadłem solidny posiłek, spakowałem się i w drogę. Przystanek:zawieść plecak ze strojem sportowym. Podkręciłem sobie na maxa pedały;p Lecz miałem problem z wpięciem się do lewego kurcze. lekko popuściłem i jakoś wszedł. Pogoda taka sobie w cieniu zimno na słoneczku w sumie ok z bluzą.
Trasa standardowa Zamość-Szczebrzeszyn W stronę Szczebrzeszyna trochę ciężko, bo cały czas pod wiatr.Tak ciągnąłem jakieś 19/h z pulsem 142. W Wielączy przewrócił się do rowu duży samochód dostawczy.Niestety nie wziąłem aparatu :( W Bodaczowie od jakiegoś dziadka siedzącego na ławce usłyszałem "żwawiej!!!". Dojechałem do centrum w Szczebrzeszynie i zacząłem wcinać batonika:D Podszedł do mnie jakiś starszy pan, z którym zawiązałem miłą pogawędkę. Mówił mi,że na same wyjazdy na ryby zrobił 100 tys.km. Podobno posiada dwa niemieckie rowery, które pomimo swojego wieku nadal płynnie chodzą. Niestety z powodu swojego wieku nie startuje już w rajdach ani maratonach. Popatrzył na rowerek, podniósł go i stwierdził, że bardzo mało zrobiłem jeszcze km w tym roku( miał rację). CYKLOZA NIE PRZECHODZI Z WIEKIEM. Pożegnaliśmy się udałem się w stronę Zamościa. Do babci na pierogi z truskawkami potem na OSIR poćwiczyć do testu sprawnościowego na studia. Kolega dał znać, że jest w ZMC i żebym odebrał swojego pendrivera.Jeszcze pokrążyłem po mieście, deszcz mnie złapał i wróciłem do domu. To jeszcze o tym: Jadę sobie pięknie, zawracam i niby wszystko ok. Naciskam na pedały i orient, że buty się nie wpięły. Stopy oczywiście do góry, drgawki na kierownicy, przyrodzeniem przez spodenki kilka razy o górną część ramy, grymas na twarzy z powodu lekkiego bólu po uderzenie auć!