Jak to w sobotę musi być angielski 3h:P potem powrót i makaron z pesto i w drogę. W jedną superowo się jechało, pstrykałem fotki i było ok. W drodze powrotnej wiatr się zdenerwował na mnie i wiał mi prosto w twarz.Spychał mnie na pobocze :( ale jakoś już dojechałem do domku:) Niestety się za grubo ubrałem i mi było troszke za gorąco, ale człowiek uczy ci na błedach.
Postanowiłem,że zmierzę z siłą wiatru. Pojechałem :D Od początku było kiepsko bo wiatr zatrzymywał mnie w miejscu , ale powiedziałem nie odpuszczę i jechałem 15km/h. Po 6km zaczął nagle padać deszcz ze gradem więc postanowiłem, że jednak już muszę wracać :(
Po korepetycjach z angielskiego postanowiłem, że skorzystam z ładnej pogody. Zjadając na zajęciach marsa,drożdżówke. Ubrałem się i pojechałem w świat:D W Cześnikach jakieś psy mnie goniły hahahah widać nie spodobał się im mój rower.
W trakcie jazdy autobusem do domu zobaczyłem dwóch kolarzy:D i pomyślałem, że ja też tak chce. Więc wróciłem do domku, wyprowadziłem psa na spacer i na rower. Ubrany krążyłem po mieście i było super. 2 razy spotkałem swojego instruktora od nauki jazdy samochodem;p Koło mojej szkoły spotkałem dwie typiarki dresiary, które tak bardzo lubię hahahahahha. I jakieś dzieci rzucały we mnie śnieżkami.
dom->babcia->szkoła->ośrodek WORD->SP nr 7-> Liceum nr 2-> cerfur->szpital->dom
W szkole postanowiłem, że zabiorę mojego skarba w końcu do domu i tak się stało.Pojechałem do babci i w szkolnym rynsztunku pojechałem w stronę chatki. Trochę w błocie kurtka ale szybko zeszło, a rower też brudny. Złapałem za szmatkę i czyściutki:P (jechałem bez licznika więc następnym razem wpisze dane)